wonderlife.pl - Zostań gwiazdą
THEATER OF THE IMAGINATION || METHRYLIS
Czas 16 marca 2017 Kategoria Film
Tagi isabella | judith hagen | methrylis | carrie shakespeare | taylor chambers | theater of the imagination

Wyobraźnia to defekt umysłu. To skutek uboczny procesów myślowych. Jest niezdrową przeszkodą, jest niczym piach w mechanizmie. Dlatego Gary tak bardzo nią gardził, tak jej nienawidził. I dlatego był dumny, nazywając się człowiekiem bez wyobraźni.




KLIKNIJ, ABY PRZEJŚĆ NA PROFIL FILMU




40 sekund. Cóż to jest? Ledwie chwila. Przerażająca, smutna. Zabójcza. Właśnie co 40 sekund ktoś na świecie popełnia samobójstwo. Policz więc do czterdziestu.
Raz…
Dwa…
Trzy…

…Czterdzieści.
Ktoś właśnie odebrał sobie życie.
Pozytywem jest chociaż to, że blisko 90% pacjentów podejmujących leczenie wychodzi z choroby, lecz mimo wszystko to jest nadal całe osiemset tysięcy śmierci rocznie. Panuje moda na zabijanie samego siebie. I ta moda wciąż rośnie w siłę. Na szczęście są na świecie ludzie, którzy starają się z tym walczyć i jakoś „naprawić” te zbłąkane dusze. Kimś takim był Gary Khanth. Gary był psychologiem, a tytuł ten napawał go niewymowną dumą. Od zawsze bowiem gardził śmiercią, a już zwłaszcza ludźmi, którzy tak chętnie do niej legli. Kiedy więc jego ukochana siostra odebrała sobie życie, postanowił sobie, że zwalczy tę plagę. Tak właśnie zaczął przyjmować do siebie młode kobiety, które miały głęboko wryte myśli samobójcze. A Gary miał jeden cel: wzbudzić u nich rozpaczliwe wręcz pragnienie życia.
Niestety, psycholog powinien być dość rozmówny, a tego Gary nie potrafił. Dlatego stawiał głównie na terapię praktyczną. I tak się składało, że działała w calutkich stu procentach! Wyleczył wszystkie swoje pacjentki: na końcu każda z nich do uporu powtarzała, jak bardzo chce żyć. Czyż to nie piękne?
Gary miał na swoim koncie już wiele iście cudownych wyleczeń. Po terapii zaś nie widział już żadnej z nich… poza jedną.


Widywał ją każdego dnia i nie istniał żaden sposób, by się jej pozbyć. Zawsze pojawiała się w tym samym miejscu: w prawym kącie jego zaciemnionego pokoiku. Zawsze też wyglądała tak samo: Długie, brązowe włosy, szaro-zielono-niebieskie, nienaturalnie małe oczy i długa niebieska sukienka. Ach, i uśmiech. Uśmiech wtopiony w jej nieskazitelną buźkę. Łagody. Radosny. Gary tak bardz go nienawidził. Dotychczas jednak wyraźnie trawiła ją jakaś choroba: kobieta była wychudła, trupio blada, czasami też bywało, że chwiała się na swoich patykowatych nogach. Chociaż ten widok pocieszał Gary’ego w swej udręce.
Pamiętał, kiedy pierwszy raz ją spotkał. Gary nigdy nie działał oficjalnie; swoje praktyki trzymał w tajemnicy, dzięki czemu trafiali do niego tylko ci najbardziej potrzebujący. A przecież nic tak nie napędza sukcesu, jak sekret. A Nancy… Nancy Houghton była nijaka. Nijaka tak samo jak powód, dla którego chciała się zabić. Wszystko przez ojca: wywalili go z pracy, więc zaczął się wyżywać na córce przez gwałt. Matka udawała, że niczego nie widzi, przez co Nancy napełniała głowę jak najgorszymi myślami. Nudne, bezbarwne, typowe, myślał sobie Gary, lecz wbrew sobie okłamywał ją słodko, że przecież nie jest bezwartościowa. Udało mu się ją przekonać. Zawsze się udawało.
Z żadną pacjentką jednak później nie miał kontaktu. Dlaczego więc ta została? Co gorsza, nigdy nie odzywała się ani słowem, choć Gary wielokrotnie próbował ją sprowokować do rozmowy. Czasami jej woskowy uśmiech bledł, a spojrzenie kosmicich oczu tężało. Lecz na tym się kończyło. Ale tamtego dnia… tamtego dnia coś się zmieniło.
Nancy zaczęła zdrowieć. Nabierała koloru. Uśmiech był szerszy. Ciało nabierało kobiecych kształtów. Coś było bardzo mocno nie tak. Nancy była pełna życia. Gary nie potrafił tego inaczej określić, choć zdawał sobie sprawę, jak absurdalnie to brzmiało. Nadal jednak milczała. A Gary wiedział, że dopóki nie przemówi, nie będzie szansy na wygnanie jej do trzech diabłów.


Następnego dnia było to samo, kolejnego też. Nancy wciąż się pojawiała w domu Gary’ego, a jedyną zmianą było to, że wyglądała coraz piękniej i zdrowiej. A Gary powoli zaczynał panikować. Jak to możliwe, że pokonała swoją cudowną zarazę? Czego jak czego, ale tego, że Nancy się z niej nie podniesie, był całkowicie pewien. Ta porażka zaś silnie go przerażała. I, co gorsza, zaczął tracić nad sobą panowanie. I zaczął krzyczeć.
Wyleczyłem cię, suko niewdzięczna! Wyleczyłem, więc nie masz się z czego śmiać! Byłaś nikim: tak wtedy, jak gwałcił cię ojciec, tak i teraz, kiedy starasz się uwierzyć, że jednak nie jesteś bezwartościowa! Chciałem, byś błagała o życie, byś łaknęła go najbardziej na świecie. I ty też podobno tego chciałaś! To ja cię zbawiłem, suko!
To nazywasz zbawieniem?
Wreszcie!
, pomyślał uradowany. Przemówiła pierwszy raz, odkąd tylko zaczął ją widywać. A to oznaczało tylko jedno: wygrywał. Spróbował ją. Rozdrażnił. O tak!, tylko tego potrzebował! Co więcej, Nancy kontynuowała. Ale wtedy gary zrozumiał, że wygrana była tylko złudzeniem. I zaczął się bać.
Jak taki potwór może mieć tak wybujałą wyobraźnię? — pytała.
Gary bał się tego słowa.
Wyobraźnia to dusza. To Bóg. Tak jak on, jest wszechmocna. W Boga wierzysz, wiarę masz zaś w pakiecie z życiem. Tym samym, z którym tak bezmyślnie igrałeś. Z nią nie wygrasz, Gary. Spójrz na siebie. Nawet teraz twoja wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach. Podziwiam ją. Modlę się do niej. Jest… jest piękna. Jest tak jak ja.
To był kres wytrzymałości Gary’ego. Czując, jak cały drży z nerwów i paniki, rzucił się w stronę swojego sekretnego pokoiku. W tym pokoiku była klapa prowadząca do piwnicy. Tylko tam czuł się bezpiecznie. To był jego azyl i Gary wiedział, że tam Nancy nie jest w stanie mu nic zrobić.
Tak naprawdę nigdy nie była w stanie, ale tam, w tej cuchnącej piwnicy, Gary powoli odzyskiwał oddech i pewność siebie. Wiedział, że ta przeklęta Nancy niedługo wróci, dlatego czym prędzej rozejrzał się po pomieszczeniu, dokładnie wiedząc, czego szuka. W międzyczasie usłyszał ciche, paniczne kwilenie dobiegające gdzieś z kąta i przypomniał sobie o jeszcze jednym trofeum. Obiecał sobie jednak, że zajmie się nim później, gdyż teraz szukał kogoś innego. Szukał Nancy.
W końcu ją znalazł. Leżała pod ścianą, niedaleko dwóch starych beczek. Trupioblade ręce opadły jej bezwładnie na brudną, niebieską sukienkę, a w otwartych, tych nienaturalnie małych, szaro-niebiesko-zielonych oczach nie błyszczało już nic prócz śmierci. Gary kucnął przy niej, pogłaskał lodowaty policzek i pomyślał, że dawno jej nie odwiedzał. I może to właśnie był jego błąd?
Wtem usłyszał kroki na schodach. Tak jak się spodziewał, to Nancy wreszcie zeszła na dół. Ach, jak cudownie ary się czuł widząc, jak jej paskudny, woskowy uśmiech topi się jej z twarzy. Bała się, Gary wyraźnie to widział. Co więcej, doskonale wiedział, co dalej robić.
Lecz znowu usłyszał lękliwe kwilenie. Przypomniał sobie, do kogo należała, a w tym samym momencie usłyszał jakiś szelest. Odwrócił się gwałtownie i zobaczył, że obok Nancy stała jeszcze jedna kobieta. Ciemnowłosa, wysoka, pozbawiona wszelkiej dumy. Spuszczała spojrzenie, najwyraźniej nie mogąc słuchać tego kwilenia. Gary wielce ucieszył się na jej widok: obiecał sobie, że i ją się zajmie. Najpierw jednak chwycił leżący niedaleko łom i zbliżył się do ciała Nancy.


Wydając przy tym dziwne odgłosy, istną mieszankę zmęczenia, nienawiści i zadowolenia, uderzał łomem niezliczoną ilość razy.
Ile… razy… mówiłem… żebyś… milczała — dyszał, z każdym słowem uderzając łomem. — Ile… razy… powtarzałem… — Kolejna krótka przerwa, trzy kolejne ciosy. — Sama… sama… tego… chciałaś! Pamiętam… jak… błagałaś… mnie… o… litość… Błagałaś… o życie! Czy… nie o to… ci chodziło, mała suko?!
Nancy bladła, co znaczyło, że cudowna choroba znowu zaczęła ją trwaić. I tylko tego Gary’emu było potrzeba. Teraz musiał zająć się tym kwileniem. Ruszył więc w stronę najbardziej zaciemnionego kąta i znalazł tam skuloną, chudą, brudną kobietkę. Wyglądała tak samo, jak tamta stojąca obok Nancy. Lena Endler, ją też pamiętał. Jeszcze jedna pacjentka. Pogłaskał jej policzek, na co silnie zadrżała.
Działa? — spytał najłagodniej, jak umiał, muskając wierzchem dłoni jej policzek. — Moja terapia działa? Wiesz, że nic ci nie zrobię. Po prostu cię tu zostawię. Ale powiedz: chciałabyś stąd wyjść? Powiedz to. Powiedz, czy moja terapia działa? Czy nadal chcesz się zabić?
B-błag-gam… wyp-puść…
Działa — mruknął z zadowoleniem, podpierając się o kolano i wstając. — Działa jak zawsze.
A potem rzucił się z łomem na kwilącą kobietę stojącą pod ścianą. Na tę słabszą, brudną, nijaką Lenę. Na jej cielesną, śmiertelną powłokę. Wprawdzie postąpił dość pochopnie: wcześniej żadnej nie zabijał, jedynie zamykał w piwnicy, tym samym dając szansę na ucieczkę. Żadnej się nie udawało, choć Gary z czystym sumieniem mógł przed sobą przyznać, że gdyby się uwolniły, ich uleczenie stałoby się faktem. Teraz zabił pierwszy raz. Pierwszy raz z premedytacją, ale nie poczuł żadnej różnicy. Za to po chwili zdołał dostrzec ją gołym okiem.
Nancy zbladła. Leny zaś nie było już wcale.
Gary spuścił lekko głowę, uśmiechając się pod nosem. Pomyślał, jak niewiele brakowało, a dałby się pokonać. Jak niewiele brakowało, a Nancy całkowicie powróciłaby do zdrowia, już nigdy nie dając mu ni chwili wytchnienia. Jednak wtedy, w piwnicy, Nancy nie była już tak wyraźna jak jeszcze pół godziny temu na górze. Zmarniała. Oczy posmutniały, uśmiech wyglądał na wymuszony. Nawet błękit jej sukni wyglądał na wypłowiały.
To moja wyobraźnia. Nikt inny poza mną nad nią nie zapanuje — wysyczał triumfalnie.
Jeszcze jeden uśmiech. Łagodny. Radosny. Tak przez Gary’ego znienawidzony.
To twoja paranoja. I nigdy nad nią nie zapanujesz.

I nigdy nad nią nie zapanujesz. Jesteś przecież człowiekiem bez wyobraźni.



Gary - Taylor Chambers
Nancy - Isabella
Lena - Carrie Shakespeare




"Theater of the Imagination" to pierwszy po dłuższej przerwie film Methrylis. reżyserka przyznała, że pochłonęły ją sprawy prywatne, przez co nie miała czasu na zajęcie się swoją największą pasją. Zmotywowała się dopiero wtedy, kiedy znalazła swoje stare opowiadanie. Uznała wówczas, że po kilku poprawkach jest to niezły materiał na film i tak właśnie powstał "Theater of the Imagination" - historia Gary'ego, samozwańczego psychologa, który leczył niedoszłe samobójczynie ze swojej "choroby" zamykając je w piwnicy i prowokując je do tego, by błagały go o uratowanie życia. Niestety, wyobraźnia Gary'ego, którą tak gardził, wymknęła mu się spod kontroli, wytwarzając obrazy swoich więzionych pacjentek: Nancy i Leny.
Methrylis już niejednokrotnie udowodniła, że nie boi się debiutantów. Zatrudnienie Caiusa Lavengego do ostatniego filmu pt. "Red Freedom" okazało się strzałem w dziesiątkę i Methrylis liczy na to samo z debiutującym na dużym ekranie Taylorem Chambersem. Partnerowały mu znakomite jak zawsze Isabella i Carrie Shakespeare.

Za soundtrack odpowiedzialna jest Judith Hagen, córka Samanthy Harris i Luki Hagena. 28-letnia skandalistka ma swoim koncie już cztery albumy, ostatni zaś, "Lover Pack '61" wydany był w 2062 roku, wzbudzając tym samym sporo kontrowersji, głównie za sprawą tekstów wyraźnie atakujących swoją słynną matkę.




1. The Executioner's Song || 2. Downtown Alley || 3. Little Soul Lost || 4. Thoughtproof || 5. Self-Proclaimed Genius || 6. Babydoll || 7. No one, Nobody, Nonentity || 8. Beaneath The Surface || 9. Edging || 10. Bubblegum Shell || 11. Lena || 12. Impudent (Ungrateful) || 13. Flatline




Premiera odbyła się 22 września 2069 roku w Paryżu. Na premierze zjawili się reżyserka wraz z partnerem Rogerem Snuffem, aktorzy wraz z osobami towarzyszącymi, twórczyni soundtracku oraz zaproszeni goście.


 
avatar
 
Ja już ci powiedziałam dawno temu, co sądzę o tym filmie. Jestem zaszczycona, że zaufałaś mi na tyle, by powierzyć mi coś tak dużego jak soundtrack. Z przyjemnością pisało mi się tekst dla ciebie. Ten film jest niesamowicie żywy i intensywny. Nic nie jest oczywiste. Początkowo sympatyzujemy z głównym bohaterem, by z każdą kolejną chwilą odkrywać w nim coraz więcej mroku i przenosić współczucie na innych bohaterów. Powierzanie głównej roli młodym debiutantom powoli staje się twoim znakiem rozpoznawczym. I dobrze, bo masz do tego nosa. Naprawdę rewelacyjna produkcja i bardzo się cieszę, że mogłam być jej częścią!



avatar
 
Dość długo zajęło mi, aby się tutaj pojawić i skomentować te cudeńko, ale za każdym razem gdy próbowałem nie mogłem wydusić z siebie ani słowa ( to pewnie z podziwu i szaleńczej radości że Meth wydała po dłuższym czasie coś wreszcie) Przyznam szczerze, że bardzo nie lubię komentować filmów i czasami aż nie chce mi się z Nimi zapoznawać, ale co jak co masz naprawdę talent; teksty napisane przez Ciebie naprawdę wciągają i chce się je czytać! ( tak serio przeczytałem wszystko od góry do dołu!!! 8) ) Na pochwałę zasługują też wszyscy aktorzy którzy wzięli udział w produkcji, przedewszystkim Taylor, który jako debiutant sprawdził się bardzo dobrze.. najwidoczniej zauważyłaś w Nim potencjał biorąc go do filmu i wcale się nie pomyliłaś!! Chłopak ma ogromny talent! Nie mogę zapomnieć też o Judith. Zawsze zwracam uwagę na soundtrack w filmie; tylko wtedy mogę wkręcić się w film w 100% a jej udało się to idealnie!! Emocje towarzyszące mi od początku do końca są nie do opisania! Odwaliłaś kawał dobrej roboty! Pozdrawiam, buziaki!!! ;*

1 osoba uważa tę wypowiedź za fajną!


avatar
 
Zawsze też wyglądała tak samo: Długie, brązowe włosy, szaro-zielono-niebieskie, nienaturalnie małe oczy i długa niebieska sukienka. - myślałam cały czas, że o Carrie chodzi przez te brązowe włosy, a to Isa jednak i nie wiem teraz czy ufać zdjęciom czy opisowi, ech, szczegóły takie. Przez calutki seans zastanawiałam się co ty masz w głowie, że na coś takiego wpadłaś. Bo to wszystko było okropne, przerażające, chore, nie wiem jak to jeszcze opisać. Uściślając, Gary zasługuje na te wszystkie epitety. On i jego praktyki. Kim trzeba być, żeby coś takiego zrobić, żeby tak traktować ludzi… Po prostu tragiczne to wszystko było. Ale nie powiem, bo film jako film wciągający i fascynujący, bardzo oddziałujący na psychikę. Na początku nie byłam do końca przekonana do Taylora, ale teraz nie wyobrażam sobie nikogo innego w takiej roli, przekonujący psychopata z niego. Soundtrack od Judith idealnie dopełnia całość, jak taka wisienka na torcie.

1 osoba uważa tę wypowiedź za fajną!


avatar
 
Niezmiennie zazdroszczę ci tej umiejętności pisania historii, które wciągają jak mało co. Ja tego robić nie potrafię, więc każdy swój film ubieram w byle jaką otoczkę, żeby niby celowo skupić się na wewnętrznych rozterkach bohaterów, ale tak na serio to po prostu nie potrafię wymyślić fabuły, która samą akcją by się jakoś obroniła :C xD ty łączysz rozgrywające się na ekranie wydarzenia, które już same w sobie są zawsze oryginalne i zaskakujące, z wycieczką gdzieś do wnętrza ludzkiego umysłu i czasami, jak w tym przypadku - zagłębienia się w jego najbrzydsze zakamarki. Kupuję to w całości. Może to nie jest mój ulubiony film od ciebie, może to nie jest moja ulubiona obsada, ale sama historia jest fascynująca na tyle, że z pewnością to nie jest ostatni raz kiedy ten film oglądam. Świetna robota i dobrze widzieć, że wracasz do pracy, chociaż lenistwo też jest spoko, oboje dobrze o tym wiemy 8)

1 osoba uważa tę wypowiedź za fajną!


avatar
 
Genialne, psychotyczne, błyskotliwe. Zastanawiam się, ile godzin dziennie eksploatujesz swój umysł, że wpadasz na takie idee? Czy trenujesz swoją wyobraźnię, tak jak inni trenują ciała? Powiedz mi co i jak, a sama przejdę na taki tryb życia. Theater of the Imagination z pewnością zasługuje na uwagę, to taki obraz, obok którego nie można przejść obojętnie, tym bardziej po obejrzeniu zapowiedzi i/lub zapoznaniu się z albumem Judith. Już po pierwszej minucie oglądania cała moja uwaga była skoncentrowana na przedstawianej przez Ciebie historii i próbie rozwikłania zagadek, które przed widzami postawiłaś. Główny bohater to niezwykle fascynująca postać, szczerze chciałabym go poznać i z nim porozmawiać – postarać się go zrozumieć. Ostatnia wymiana zdań między nim a Nancy utwierdziła mnie w przekonaniu o fenomenie tego filmu, światła w moim prywatnym kinie zaczęły się zapalać, a ja nie byłam w stanie podnieść się z fotela. Czy brzmi to dostatecznie efektownie? Mam nadzieję. Gratuluję kolejnego znakomitego dzieła w dorobku, na pewno w wolnym czasie przeczytam również opowiadanie.

1 osoba uważa tę wypowiedź za fajną!


avatar
 
Na początku tak sobie myślę: 'Aa, pewnie będzie coś o terapii, jakiś tam doktorek, pacjentki, zabójstwa etc', czyli coś co lubię i mogę oglądać. Nigdy nie pomyślałabym, że koniec przedstawi bohatera z tak psychopatycznej strony. Produkcja sama w sobie jest świetna i śmiało mogę ją polecić. Wybór Taylora na odtwórcę głównej roli i obsadzenie jeszcze Iski to świetne posunięcie. A dzięki utalentowanej Judith i jej muzyce, całość nabiera barw, przez co film wciąga, powoduje gęsią skórkę i czyni go na przekór doskonałym. Świetna robota, kochana!

1 osoba uważa tę wypowiedź za fajną!