- Mój prywatny koniec świata..? - wzdycham, czytając zakreślony na czerwono przez dyrektora temat konkursu. Czy to ma być w jakiś sposób zabawne? Odkładam listę i ukrywam twarz w dłoniach.
Dałem sobie kilka dni na odpoczynek i powrót do formy, co w praktyce oznaczało, że spędzałem większość czasu leżąc w łóżku i patrząc w ścianę. W jedyne miejsce, gdzie nie było żadnego lustra. Wcześniej lubiłem się sobie przyglądać, jednak nie zdawałem sobie sprawy, jakie to dla mnie ważne. Teraz, kiedy moje własne odbicie mnie przeraża, unikam go jak ognia. Nie chcę widzieć swoich ran, siniaków. Nie chcę patrzeć w swoje oczy, bo podobno to zwierciadło duszy, a ja… boję się niczego nie zobaczyć.
Nie powinienem jednak leżeć tak wiecznie. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo gryzie mnie moja namiastka sumienia. Na pewno łatwiej by mi było wstać i zabrać się za coś poważnego, gdybym umiał wykrzesać chociaż odrobinę entuzjazmu do czegokolwiek, jednak wszystko wydaje mi się całkowicie bezsensowne.