wonderlife.pl - Zostań gwiazdą
Mambo Mynatt - The Groove Garden
Czas 07 marca 2016 Kategoria Muzyka
Tagi mambo mynatt | the groove garden



Minęło już ponad pięć lat od niezwykłego wydarzenia, jakim było wydanie mojego pierwszego długogrającego krążka i zaszczycenie was moim kilkustronicowym pieprzeniem, które ukazało się w celach promocyjnych przy publikacji albumu. Lata mijały, ja zwiedziłam prawie większość zakątków pięknego i brzydkiego zarazem świata, miałam kolejne hity, a niedawno ukończyłam prace nad swoim drugim, mam nadzieję, że oczekiwanym krążkiem i ponownie was zaszczycam monologiem w wersji XXL.

Pewnie się wszyscy zastanawiacie, gdzie podziałam swoją dupę, że siedziałam cicho te 5 lat i nie było słychać o mnie nic prócz fałszywego wycieku jednej z piosenek, którzy zaserwowali moi bliscy znajomi w celu pogonienia mnie w pracach nad albumem i perypetiami z Grandmą Rocks handlującą moimi płytami na targu. Po skończeniu trasy koncertowej i promocji albumu razem z reedycją zaszyłam się w Meksyku, konkretnie w jednej z dzielnic stolicy kraju - Coyoacán. Tam się urodziła, żyła, tworzyła i umarła największa inspiracja dla krążka. Poprzednio była to ikona disco ubiegłego wieku, teraz jest to ktoś z innej bajki. Jest to meksykańska malarka Frida Kahlo, której obraz The Love Embrace of the Universe stał się okładką mojego wydawnictwa, co widoczne jest powyżej. Obraz przedstawia ziemię, jaką był rodzimy dla malarki Meksyk oraz samą malarkę trzymającą w objęciach swojego męża, Diego Riverę (czyżby daleki krewny Diego z naszego świata?) przedstawionego jako dziecko, którego nigdy nie mogła mieć. Było to skutkiem wypadku komunikacyjnego, w którym doznała mnóstwo obrażeń na całym ciele, w tym uszkodzenia macicy, które uniemożliwiło jej szanse na macierzyństwo. Mimo tego nie poddawała się i zaszła w ciążę dwa razy, lecz każdego razu poroniła. Swój ból i cierpienie związane ze stratą szans na macierzyństwo przelewała na obrazy. Lata mojej przerwy były tym samym, albowiem dwukrotnie poroniłam, starając się z moim mężem o dziecko. Jednak ja miałam o wiele więcej szczęścia i na tydzień przed świętami 2061 urodziłam pierwsze dziecko - malutkie Jezusiątko. Dlaczego takie imię? Bo mi się tak podoba i miałam wizję. Zanim jednak nastał cud narodzin, przeżywałam prawdziwe piekło, jakie przeżywa każda matka po poronieniu. Tak jak Frida, przelałam to na sztukę, w moim wypadku na muzykę. Tak powstało La Cama Volando, które inspiracje czerpało z obrazu Kahlo o tym samym tytule. Został namalowany po drugim poronieniu Fridy w szpitalu w Detroit. Moja piosenka powstała po moim poronieniu w lokalnym szpitalu. Cierpiała ona, cierpiałam ja i obie przelałyśmy to na niezwykłe dzieła.

To było pięć lat bólu i cierpienia. Nie zapominam jednak o tym, że przez pięć lat niejako ciągnęły się za mną skutki dotarcia do szczytu sławy, które osiągnęłam z wydaniem Bachelorette Party. Wtedy dowiedziałam się, jak wygląda cało to gówno naprawdę. Przy poprzednim krążku poruszyłam tę tematykę, a ostatnio poruszyła ją także Samantha Harris na łamach magazynu Neon, ale poruszę ją jeszcze raz - mam dość całego wszechobecnego burdelu z psuedogangsterskim światem pełnym nimfomanów i narkomanów, jaki ostatnimi czasami panuje. Nie wiem, co to za pieprzona moda, żeby iść w takim kierunku dla sławy i uwielbienia, grupowo zaśmiecając planetę w taki tani i niesmaczny sposób. Jestem tym sfrustrowana i znając życie zostanę nazwana następczynią Harajuku Bitch, bo nie robię nic, a krytykuję, gdyby to miało jeszcze coś ze sobą wspólnego. Ale zrobiłam i nieskromnie stwierdzę, że to przewyższa dokonania wszystkich ludzi, których można śmiało zaliczyć do wspomnianego przeze mnie grona. O tym właśnie mówi funkowy utwór z elementami rapu otwierający album - Puta Inferno. Jak tytuł mówi, jest to najbardziej ognista piosenka na całym albumie i nie byłoby opcji, żeby nie otwierała albumu. Powstała jako jedna z pierwszych na album i aż do zakończenia prac nad nim ciągle była dopracowywana. Gdyby nie mój męczący niektórych perfekcjonizm, piosenki nie uświetniłaby Francesca Guerra, która udzieliła mi swojego hiszpańskiego daru przemawiania do interlude. Można wręcz powiedzieć, że wszystko to, o czym mówię w tym utworze to idealny przykład Mental Ghetto, o którym mowa jest w piosence numer pięć. Jak wspominałam, moi kochani znajomi zrobili sobie żarcik, ale ja się nie poddałam i przedłużałam prace nad albumem tak długo, jak to było potrzebne, by dotrzeć do perfekcji. Mental Ghetto nie jest pieśnią Krzysztofa Krawczyka, lecz zrzędliwą i moralizującą piosenką na temat dzisiejszego społeczeństwa. Nie krytykuję tutaj używania seksu jako tematyki dzieł kultury, wręcz przeciwnie, to jest coś cudownego. Krytykuję nadmierną seksualizację wszystkiego, co się da i dalej ciągnę temat rozpoczęty w Puta Inferno, gdzie światem rządzą alfonsi z diamentowymi sygnetami i prostytutki ze złotem w pochwie. Wszystko to napędzają tylko media, o których mowa jest w By The Waters Of Bel Air, gdzie tematyka blasków i cieniów sławy wraca po raz trzeci.

Przejdźmy jednak do tej mniej krytycznej części albumu, a zajmijmy się częścią krytyczną w mniejszym stopniu niż wymienione w poprzednim akapicie utwory. Ta część albumu zaczyna się wraz z ostatnimi sekundami Puta Inferno, z radosnego funku przeistaczając się w nieco mroczny, improwizowany i czarny free jazz. W tym miejscu zaczyna się jedna z historii podzielonych na parę piosenek - King In Exile / Salvation Yards. Pierwsza z piosenek, jak sam tytuł wskazuje, opowiada historię o królu na wygnaniu. Kim on był i jakie miejsce było jego królestwem, z którego został wygnany? Był to sam szatan przegoniony z piekła. Ten sam pan zaprowadził mnie na dziedzińce zbawienia, mające swój początek w moim rodzinnym mieście, kubańskiej Hawanie. Na dziedzińcu zasiadali razem Budda, Śiwa, Jahwe, Jezus oraz mitologiczny Iah. Miejsce to łączyło ze sobą elementy wszystkich religii, począwszy od islamskiego opisu raju pachnącego piżmem, na stawach z kwiatami lotosu skończywszy. Cała historia nie jest jednak efektem zażywania śmiesznych grzybków lub innych śmiesznych piguł, lecz odwzorowaniem tego, co się dzieje w świecie. Ludzkość od zawsze była źródłem wojen na tle religijnym i nie tylko - a religia jest najmniejszym powodem, by walczyć między wyznawcami i uczestniczyć w popieprzonym konkursie o to, która wiara będzie dominować światem. To jest dowód na to, jak bardzo jesteśmy wypełnieni złem i nienawiścią, że sam szatan został zdetronizowany przez kogoś jeszcze gorszego i udał się do innego piekła, jakim jest nasza planeta. Tymczasem istoty, które czczą wyznawcy religii walczących między sobą przebywają razem w pokoju na dziedzińcach zbawienia. Mimo tego, dalej prowadzone są coraz brutalniejsze walki, przeistaczające się w Battle Without Honour, czyli finał całego albumu. Piosenka to kontrastuje to z pewnego rodzaju hymnem pokoju, jakim jest Wear Flowers In Your Hair, dające nadzieję na lepsze jutro.

Powiedziałam już dużo, a mimo tego zostało nam jeszcze parę piosenek, więc teraz przejdźmy do bardzo przyjemnego, milutkiego i pospolitego tematu, jakim jest miłość. Mimo tego, że niedawno się ustatkowałam i jestem cała w skowronkach, jest jej mniej niż na poprzednim albumie, ale cóż ja poradzę na to, że wolę pisać negatywne rzeczy niż pozytywne? Moją ulubioną częścią albumu jest trylogia El Entierro / Wedding Day / El Noviazgo, czyli prawie 17-minutowa opowieść o miłości do pieniędzy, jaką darzyła Waltera Hartforda blondyneczka nazywająca się Rosie Lowell, pochodząca z rodziny, której budżet nie stanowił nawet 1/16 fortuny starego Hartforda. Historia o wybrankach rozgrywa się w latach 50 ubiegłego wieku, kiedy to sposób bycia Rosie wydawał się skandaliczny dla wszystkich gospodyń domowych, które plotkowały tylko o niej i jej kolejnych miłosnych podbojach. Wydawać się mogło, że w końcu znalazła tego jedynego, lecz został zamordowany zaledwie kilkanaście godzin po ślubie. Nikt jednak nie wiedział, że za morderstwem stoi jego młodziutka wybranka, którą bardziej obchodziło przejęcie fortuny Waltera niż życie z facetem, któremu nie stoi bez zażycia trzech opakowań specyfików na erekcję reklamowanych w radiu i telewizji podczas rodzinnego, niedzielnego obiadu. No, stanu erekcji by tak czy siak nie osiągnął, bo viagrę na rynek wprowadzili w 1998 - biedny on. Refren Wedding Day i większość piosenki bazują na Sinnerman w wykonaniu Niny Simone, kolejnej inspiracji dla albumu. Pozostałe dwie piosenki to wprowadzenie i zakończenie historii miłości do pieniędzy, które nie są śpiewane, lecz opowiadane przez mojego męża, Moneta. Kupujcie jego album, bo mu będzie smutno, że więcej zarabia z mojego niż ze swojego. Już wystarczająco mu smutno z powodu tego, że jedna z piosenek nawiązuje do moich starych miłości. Mowa tutaj o prawdopodobnym singlu z płyty - Boys From The Hood, czyli historii pożądania i miłości do jednego z chłopaczków z najczarniejszych dzielnic Los Angeles. Ale on był gangsterem na poziomie… Przejdźmy do Timbuktu Dreams, czyli piosenki, która zapewne będzie wybrana na drugi singiel promujący wydawnictwo. Jest to Wedding Day osadzone w nieco innym miejscu, w innych czasach i w innych okolicznościach, opowiadące o ślubie biedaczki z egzotycznego Timbuktu i zamożnego handlowca z Europy, który ją zabiera do swojej ojczyzny, bo obydwoje się w sobie zakochali. Dziewczyna jednak nie czuje się pewnie otoczona bogactwem i światem, którego nie znała. Timbuktu Dreams to wszystkie jej marzenia o lepszym życiu, które miało ją spotkać zgodnie z wizją ulicznej wróżki, do której się udała. Once a Cemetery powraca do inspiracji dla całego albumu, czyli bólu i cierpienia, tym razem związanego z miłością i poczuciem beznadziejności, które towarzyszy razem z ciągle wracającymi myślami o tym, że jest się ciężarem dla ukochanej osoby z powodu swojego cierpienia, które oddziałuje na drugą osobę. W edycji deluxe albumu znajduje się bonusowa piosenka, cover wcześniej wspomnianej Niny Simone - Missisippi Goddam, opowiadający o rasizmie w latach ruchu praw obywatelskich w Stanach Zjednoczonych. Rasizm wykracza poza wersję deluxe i pojawia się wcześniej w pierwszym singlu z płyty, czyli All My People, które zostało okrutnie pominięte. Ale co tu się rozpisywać, jest po prostu perfekcyjne…

Te słowa mogą się wydawać nieco na wyrost, ale The Groove Garden mimo tego, że to dopiero mój drugi krążek, mogę śmiało nazwać dziełem swojego życia i mam nadzieję, że docenicie cały trud i cierpienie włożone w ten krążek, które wypływa z każdą nutą i każdym słowem każdej piosenki. Jest trudniejszy w odbiorze od poprzednika i zachęcam wszystkich do zapoznania się z tekstami piosenek, do których odnośnik znajduje się na samej górze.


 
avatar
 
No siema, koleżanko, wiem, że spotykamy się kilka miesięcy za późno, ale w końcu tutaj dotarłem i muszę powiedzieć Ci, że to co dla nas przygotowałaś po prostu mnie zabiło i musiałem się zebrać w sobie, by cokolwiek sensownego powiedzieć. Bo SLAY nad SLAYAMI za mało wyraża, eh. Po kolei - bardzo spodobała mi się ta oryginalna inspiracja, którą pochłonęłaś w tym Meksyku, chyba powinienem częściej tam wyjeżdżać na wakacje, sombrerro już gotowe! Historia Fridy bardzo smutna, ale jednocześnie budująca. "Mam dość całego wszechobecnego burdelu z psuedogangsterskim światem pełnym nimfomanów i narkomanów, jaki ostatnimi czasami panuje" - to przykre, że mimo, że już trochę czasu minęło od wydania tego krążka to te słowa wciąż są tak bardzo aktualne. Puta Inferno (patrzę tekst) to naprawdę slay i powinno zostać hymnem wszystkich rebeli na tej stronie, eh. Nadmierna seksualizacja jest chorobą tego wieku i ostatnio miałem rozmowę z naszym wspólnym trupim przyjacielem, Liv Orthe i stwierdziłem, że tak wszystko jest dzisiaj wyseksualizowane, że ja po prostu czuję się w tym wszystkim… aseksualny. Bez kitu, im więcej nagości, pierdzielenia o penetracjach, wsadach, twerkowania (wyłączając tego do Odlotowych Agentek, bo to akurat fajne twerki) tym mniej mam ochotę na cokolwiek. Świat już dawno zapomniał o granicy między czymś classy, a czymś wulgarnym i bardzo dobrze, że poruszasz to na swoim krążku. Idziemy dalej. Szatan przegoniony z piekła? Ciekawie. Na początku pomysł z Buddą, Jahwe itd. wydał mi się dziwny, ale wszystko rozjaśniło mi się w głowie, gdy dotarłaś do mnie z sensem całej historii. Wojny na tle religijnym zawsze były na czasie, już te 2000 lat temu palono innowierców na stosie i ludzie już chyba nigdy nie skumają, że kłócą się o tego samego Mesjasza, noszącego imiona wielu. Wear Flowers In Your Hair powinien być hymnem jednoczącym wszystkie religie, bo swoimi dźwiękami wzbudza nie tylko nadzieję na lepsze jutro, a prawdziwe ciary! Miłość! Co to byłby za album bez tej tematyki? Żaden. I kolejna fajna postać, która Cię zainspirowała, weź mi zdradź skąd je bierzesz?!?! Pięknie! To z pewnością jest dzieło Twojego życia, bardzo zgrabnie połączyłaś trzy różne tematyki w całość, a do tego te teksty? Jest naprawdę niewiele osób, które podczas swojej obecności tutaj napisałaby chociaż jeden tekst, a Ty zrobiłaś to na całą płytę. I to nie jakieś banalne OOPS He Fucked Me Again tylko naprawdę ambitne teksty z duszą. Nie przeczytałem wszystkich, nie bedę ściemniać, kocham Cię, więc nie będę, po prostu, ale na pewno jeszcze nie raz do nich wrócę i nadrobię! Z tego co przeczytałem to Puta Inferno dla mnie całkowity slay i po prostu zazdroszczę Ci tej umiejętności wyrażania swoich emocji w tekstach. Ten album jest albumem doskonałym, jestem pewny, że nikt nie wyda czegoś równie dobrego, bo musiałby się naprawdę mocno postarać, a jak wiemy, dzisiaj dominuje yo nigga fuck get the fuck out nigga nigga, yo. Także no sorry, Mambo Bambo, ale nikt Cię nie pobije. Możesz być dumna ze swojej pracy, bo zostałaś zauważona i na pewno wielu osobom ten album pozostanie w pamięci na długo długo, a dla mnie osobiście uzyskał status LEGENDY tej strony, Mógłym się tak spuszczać jeszcze godzinami, więc w ramach podsumowania napiszę - ZAJEBISTA ROBOTA, MAMBO, MAM ORGAZM I CIĘ KOCHAM. Besos!

1 osoba uważa tę wypowiedź za fajną!
avatar
Liv Orthe : napisz mi komentarz do alnumu 13 września 2018
avatar
Liv Orthe : napisz mi komentarz do alnumu 12 lutego 2019
avatar
Liv Orthe : napisz mi komentarz do albumu 29 czerwca 2019
1
avatar
Komentarz Anabel został usunięty przez jego autora.
avatar
Komentarz Anabel został usunięty przez jego autora.


avatar
 
Uf, przeczytałam. Zbierałam się do tego i zbierałam, ale na szczęście nie tak długo jak Ty pracowałaś nad albumem, więc już tu przybyłam. 5 lat to podobno długa przerwa, ja tam nie wiem, ale na pewno brakowało mi tu Twojego głosu i pomysłów. Niby dopiero drugi album wydałaś, ale chyba mogę się nazywać Twoją fanką, bo lubię go tak samo jak i poprzedni i generalnie to podziwiam za chęci do pisania tego wszystkiego. Nie próbuję wybrać faworyta, ale ogólnie to lubię piosenki o miłości, więc ta część poświęcona temu właśnie tematowi jak najbardziej do mnie przemawia i to chyba właśnie ona jest moją ulubioną. Ja również mam nadzieję, że następny album pojawi się szybciej i widzę niżej, że nawet uspokajasz ludzi, że faktycznie tak będzie, więc ok, jestem spokojna. Zaserwowałaś nam tu 16 świetnych utworów, gratuluję dwóch siódemeczek wśród nich i wyczekuję kolejnego krążka. :D

1 osoba uważa tę wypowiedź za fajną!


avatar
 
Od kiedy Grandzia i Josh zaczęli handlować tym albumem na bazarku, nie mogłam się doczekać, żeby go usłyszeć, bo chociaż zamówiłam swój egzemplarz u nich na bazarku w wersji wysyłkowej, to się go nie doczekałam, pewnie ktoś po drodze odkrył co to za przesyłka i ukradł :( Ciągle pamiętam Bachelorette Party, które naprawdę bardzo mi się podobało i długo mi siedziało w głowie, chociaż nastolatką byłam, jak ten album wyszedł, a jednak zrobił na mnie duże wrażenie. I tak właśnie się zastanawiałam co teraz zaserwujesz, chociaż po tej całej akcji Grandmy to było całkiem oczywiste, że to musi być coś *lol* No i faktycznie, jest coś! Szukając swojego faworyta, oprócz All My People i Timbuktu Dreams, zakochałam się w El Entierro / Wedding Day / El Noviazgo, sama nie wiem dlaczego, ale historia tam przedstawiona naprawdę mnie urzekła, jakoś tak skojarzyło mi się ze starymi filmami i ta nostalgia pewnie tak na mnie podziałała *lol* No, ale teraz rozumiem czemu Babcia i Josh tak promowali ten album, jest świetny i na pewno na długo zostanie w mojej pamięci, tylko proszę, z następnym albumem troszkę bardziej się pospiesz :C xd

1 osoba uważa tę wypowiedź za fajną!
avatar
Mambo Mynatt (dezaktywowana) : Nowy album powinien być o wiele szybciej, spokojnie. 8) 21 marca 2016
1


avatar
 
Pięć lat to kupa czasu jak na artystę, bo istnieje prawdopodobieństwo, że wszyscy zdążą już o tobie zapomnieć, no ale Ty miałaś to szczęście, że Grandma i Josh zrobili Ci odrobinkę śmieszkowego szumu, więc nawet ja - totalny muzyczny ignorant, wygooglowałem kim jesteś i już wiem, a nawet zapoznałem się z Twoim poprzednim krążkiem. Właściwie to The Groove Garden nieco bardziej trafia w moje gusta, więc kupiłaś mnie totalnie tym powrotem. Okładka płyty jest świetna, w ogóle cały pomysł zainspirowania się nieco postacią Fridy uważam za bardzo dobre posunięcie, bo to była na tyle barwna kobieta, że naprawdę warto. A fakt, że dzielisz z nią podobnie przykre doświadczenia związane z poronieniem, sprawia, że ta płyta staje się jeszcze bardziej poruszająca. Cały ten album to taka niesamowicie wciągająca i inspirująca sekwencja utworów, w której od razu widać to, że są bardzo przemyślane i nieprzypadkowo znajdują się na płycie. Ja razem z tymi utworami przeniosłem się i do Meksyku, i do Hawany, a nawet do Timbuktu i było super, nie umiem wybrać nawet ulubionego utworu, bo największą przyjemność sprawia mi po prostu przesłuchanie tego albumu w całości, od początku do końca. Wspaniała robota!

1 osoba uważa tę wypowiedź za fajną!


avatar
 
chyba najlepszy album tego roku <3

1 osoba uważa tę wypowiedź za fajną!


avatar
 
Eloszka Mambo, z tej strony Josh Hartnett, najlepszy na świecie biznesmen 8) xdd Przyszedłem tutaj tzn no tutaj no ok, aby podziwiać to cudoo, ten genialny album <3 jeniuu jak to wszystko tak supi opisane, pioseneczki są świetne, genialne, niesamowite, fajnie kurcze tak ukazane jest to wszystko, tak wyraźne, miłe dla oka, no takie supii xmilion <3 *hihi* Taki mix wszystkiego hihi, super, że takie coś jest, bo naprawdę wyróżnia się *adhd* Mambuś, my z babcią już wcześniej o wszystkim wiedzieliśmy, to nie była dla nas niespodzianka, no ale jakieś pozory trzeba zrobić hehehe xddd Krążek pierwsza klasa! 8)

1 osoba uważa tę wypowiedź za fajną!


avatar
 
Kurde balans, ja też jestem prostytutką, ale w pusi to chowam raczej kokę i brylanty, czy to znaczy… że jestem… stereotypowa? *chlipnięcie zranionego jelonka Bambi* Lepiej nie odpowiadaj może, wybaczam Ci, jedziemy z tym kokosem *dolewa sobie Schweppesa, bo Troye ją ubiegł z saksofońską solówką* Jestem oburzona i w ogóle do kwadratu zgorszona wręcz tym pożałowania godnym zainteresowaniem, I MEAN BITCH THIS IS THE ALBUM OF THE YEAR, ale to w sumie paradoksalnie zabawne, zważywszy na to, o czym śpiewacie z Franczeską w Puta Inferno. Znaczy, no cóż, ostatnio gdzieś nominowano do najlepszego albumu rap/hip-hop debiut opisany w jednym akapicie, to mnie zdeprymowało dość konkretnie. Ya voy, ya voy por estas putas, nie mam pojęcia, co to znaczy, ale aż chce się potwerkować, prawda? Kocham fragment 'Them black girls wearing pearls instead of wearing pants / Them retarded niggers who only want to get their grants', chociaż nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam jakąś mewę z perłami na szyi. 'Where are the real bitches? Not the ones / Who can’t utter anything deeper than their throats?' Najchętniej przekopiowałabym całą drugą zwrotkę, ale nom, staram się nie iść na łatwiznę. Fest mi brakuje takich osób jak Ty w show-biznesie, których mądrych przemyśleń mogłabym słuchać, gdy oddaję się w pełni konsumpcjonizmowi i zapijam ostrygi szampanem, podczas gdy jakaś Koreanka imieniem Vicky maluje mi paznokcie na różowo. Przejdźmy teraz do poważnej części albumu *dolewa sobie Schweppesa* Frida Kahlo, równa kobieta, aż mnie zainspirowałaś do przeczytania jej biografii na Wikipedii. Gdy dotarłam do fragmentu o metalowej barierce autobusu, przebijającej podbrzusze i macicę, pomyślałam 'Chryste Panie, bd rzigać', ale policzyłam do dziesięciu i ohydna wizja rozpłynęła mi się przed oczami, więc spokojnie mogłam wrócić do recenzowania. Niezwykle Cię podziwiam, że przetrwałaś te wszystkie wzloty i upadki, a na koniec skończyłaś jako czarna Maryja już-nie-dziewica z dzidzią w kołysce. I kto mówił, że w życiu nie ma happy endów? Właściwie to nie jestem pewna, czy nazwałabym to błogosławieństwem, ale dziś jestem nastawiona zen do świata, więc przemilczę dyskretnie tę kwestię. Połączone King In Exile / Salvation Yards (tu zgadzam się z panem Cybercrying, że te wzajemne nawiązania piosenek nadają albumowi pięknej spójności) to godne poważnych refleksji nad światem traktaty filozoficzne. Wcale nie byłabym zaskoczona, gdyby Cię wzięli zatrudnili na Harvardzie, żebyś rozwijała młode i nieukształtowane umysły. Tego wygnanego szatana aż mi się szkoda zrobiło, ale nie wyjaśniłaś, gdzie teraz przebywa i co robi? Czyżby zdetronizował go DONALD TRUMP, OMG? Mental Ghetto szanuję za przekaz, moja feministyczna i lewacka dusza czuje orgazmiczne spełnienie. Mogliby to puszczać w więzieniach dwadzieścia cztery na siedem na cały regulator w celu przeciwdziałania kulturze gwałtu. 'I go to the altar like I’m a queen / While the wedding march is playing / So sad it’s also your funeral one', TAK, totalnie czuję tę piosenkę, to o mnie i moich wszystkich trzech weselach, zwrotka ósemka to mistrzostwo świata. Co do Boys From The Hood to nie jestem pewna, czy powinnaś teraz – jako stateczna matka, żona, kobieta sukcesu – śpiewać o swojej lokomotywce, no ale wiesz. Chociaż fakt, 'Better get back before I burn you to black' jest super, trochę Jenny From The Block pod względem beatu. Nie, żebym oskarżała pana De La Fuente czy jak mu tam o plagiat. Timbuktu Dreams – pierwsza zwrotka dość niehigieczna, wiesz, ile można choróbsk tam złapać? Pewnie ominęłabym tę piosenkę, ale moją uwagę zwrócił fragment 'I’m not feeling like myself at all / Standing in my night dress / On the floor at the royal ball / I’m just here feeling like I’m a mess / Still thinking about the people I met / Who probably are dead by now / I’m not feeling like myself at all', BOŻE, TO TAKIE PIĘKNE, AŻ MI ŁEZKI POLECIAŁY. Podobnie z Once A Cemetery, co prawda nigdy nie przeżyłam takich dramatów, jak podmiot liryczny, ale Twój piękny głos wczuł mnie w sytuację i chyba zachorowałam na depresjozę w tym momencie, aż mnie mózg boli. Ach, no i głos MONETa tak seksownie brzmi w interludiach, powinien nagrywać audiobooki powieści pani E. L. James, kupiłabym. Dobra, umieram, nie wiem co dalej powiedzieć, po prostu The Groove Garden jest wspaniałe, Ty jesteś wspaniała, nie mogę przestać się zachwycać, bo tak mnie poruszyło, że ktoś tu jeszcze tworzy coś wartościowego i z sensem, a to, że jesteś drugą Harajuku Bitch wcale mi nie przeszkadza, mogłabyś być nawet Voldemortem, to nie zmienia faktu, że stworzyłaś coś autentycznie dobrego i błyskotliwego, i w tytule żadnej z Twoich piosenek nie padło moje imiono (!!!). Tylko jak mogłaś kazać nam czekać całe pięć lat na drugi album?! *Instrumental breakdown 2, protest chanting and screaming* Żartuję, chciałam po prostu skorzystać z tego patentu. Jeśli trzecie Twe długogrające wydawnictwo będzie równie wspaniałe, możesz sobie nad nim spokojnie pracować nawet dwa razy tyle. Też jestem artystką w końcu, rozumiem takie rzeczy. I patrz, udało mi się napisać przyzwoity i poważny komentarz, nawet emotki tu nie znajdziesz, jestem prawie tak alternatywna, jak frajerka Terrarium, jak są powtózenia bądź niedociągnięcia składniowe to wybacz, ale umieram, za dużo wrażeń jak na jedną noc *dolewa sobie Schweppesa po raz trzeci i ostatni, bo pusta butelka* Que tenga un buen día, Mambo Bambo Mynatt, te quiero!

1 osoba uważa tę wypowiedź za fajną!
avatar
Mambo Mynatt (dezaktywowana) : Omg Pusi, po kim jak po kim, ale po Tobie się nie spodziewałam, że napiszesz mi taki wywód, jestem dogłębnie wzruszona. ;( Dziękuję i omg, piękny komć, kc za te nawiązania ;( 11 marca 2016


avatar
 
Brak mi słów :O Ta płyta to krążek pełen emocji i różnych historii. Nie wiem co mi się tu najbardziej podoba. Teksty piosenek są świetne, poetyckie i "inne" w pozytywny sposób. Zdecydowanie Twój album się wyróżnia spośród wielu ostatnich wydawnictw. Ogólnie na plus ciekawa mieszanka gatunków. Gratuluję świetnej płyty i jeśli na kolejną też każesz nam czekać 5 lat (za co trochę Cię nie lubię, no bo hello, masz świetne pomysły i szkoda, że tak rzadko coś wypuszczasz) to wybaczymy bo warto na takie wydawnictwa czekać. ps. gratuluję 2 piosenek na 7* :3

1 osoba uważa tę wypowiedź za fajną!


avatar
 
Bardzo piękna grafika, bez nasranych gifów, cekinów i palemek, brawo ;3

1 osoba uważa tę wypowiedź za fajną!
avatar
Mambo Mynatt (dezaktywowana) : No i to tyle mumio w drugim wcieleniu 08 marca 2016
avatar
Bhang Bizqvitt (dezaktywowana) : masz coś do nasranych gifów, cekinów i palemek -.- 08 marca 2016
avatar
Margje : do palemek jednak nie bo sam użyłem ups 08 marca 2016
avatar
Bhang Bizqvitt (dezaktywowana) : a co z drinkami z palemką 08 marca 2016


avatar
 
Mambo Mynatt długo kazałaś czekać nam na swój drugi album. Mijały miesiące, lata, umarła Twoja matka, potem macocha, w internecie i na różnych targach sprzedawali Twoje niewydane piosenki a Ty nadal uparcie byłaś przy swoim i nie dałaś wywrzeć na sobie presji i starannie dopracowywałaś każdy dźwięk i słowo. Jestem pod ogromnym wrażeniem determinacji i tego, że tak profesjonalnie podchodzisz do swoich projektów. Jest to bardzo imponujące bo jesteś jeszcze taka młoda. Omawiając ten album pozwolę sobię zacząć od strony graficznej. Okładka albumu jest piękna. Idealnie oddaje klimat tego co znajdziemy w środku. Tylko mam nadzieję, że na tej okładce to nie Ty i Jezuskek bo wygląda to trochę dziwnie jeżeli podstawi się tam was. A nie, to Frida i Diego! Bardzo mi smutno z powodu waszych cierpień spowodowanych poronieniami. Jednak podziwiam Cię, że potrafisz o tym mówić głośno i się do tego przyznajesz. Ok, czas zabrać się za słuchanie tego sleja dekady. Puta Inferno to idealna piosenka otwierająca album. Porusza ona bardzo ważny temat, pomijany często przez środowsiko muzyczne. Lecz czy jesteś żeńskim Mesjaszem? Nad tym bym dyskutował ale chcem być miły. Marią to też raczej nie jesteś bo Jezusek raczej nie został poczęty bez żadnego intymnego stosunku. Przejdźmy dalej. King in Exile to chyba mój faworyt z tego krążka. 'The king has been sent into the wild/To the land where all the people die beguiled/By the decaptive vision of their own paradise' jak to pięknie opisuje dzisiejszy świat <3 Bardzo podoba mi się klimat tego utworu. Idealnie dobrałaś styl, w którym powinien być nagrany ten utwór. [Muttering saxophone solo] Wykorzystałas też bardzo fajny myk z wprowadzeniami do kolejnych piosenek na końcu innych piosenek. To daje poczycie swoistej spójności całego materiału. Salvation Yards *Welcome to the United States of Anxiety* *gwizdu* Żartuję oczywiście. Wykorzystanie tych wszystkich przedstawicieli różnych religii jest bardzo ciekawym posunięciem. Bardzo ładnie czarna. Pozwól, że pominę kilka piosenek bo ja już wewnętrznie denerwuję się tym aby zobaczyć już swój komentarz dlatego opis każdej osobno dałby mi ogromnego raka :( [Muttering saxophone solo] Mental Ghetto znamy już wszysyc dobrze bo przecież już jakiś czas temu wyciekło jakimś dziwnym soposobem do internetu. Piosenka jest tak dobra, że mam ustawioną ją na dzwonek od jakiegoś czasu. Kocham przekaz tego utworu. 'Hide your organs and hide your limbs/If you don't wanna have hijab on your head/Take off the burqa from your brain' - mocne i bardzo ładnie szejduące kilka osób opierających swoje kariry na tyłkach i twierdzących, że robią niewiadomo jaką sztukę. I takim oto sposobem dochodzimy do pierwszego singla All My People. Na początku myślałem, że będziesz śpiewała o mnie, MONECIE, swojej starej i Whorthe ale nie!! Ale to nic, bo wyszło Ci to na dobre, że nie śpiewasz o nas. Co byłoby ciekawego w śpiewaniu o yego, brudnej brodzie, flopie i ćpunce? NIC. Brawo Mynatt! Wear Flowers In Your Hair nie dało mi nadziei na lepsze jutro. Pozwę Cię za kłamstwa. No i teraz w końcu przechodzę do najciekawszych piosenek tworzących piękną historię. El Naviazgo to bardzo ładny wtęp. MONET świetnie się spisał jako narrator. Sama historia pani Lowell trochę frajerska ale ten ród od zawsze był frajerski soł. Ej też mi spraw kiedyś złotą trumnę gdyby mi się umarło jeszcze raz, ok? Ponownie mamy popis narratorkich umiejętności Twojego męża, propsy. Boys From the Hood to jeden z lepszych utworów na albumie. Tekst mnie sleja. Przez Ciebie w głowie cały czas rozbrzmiewa mi 'Just how I like all the boys from the hood'. Jeżeli zacznę to nucić w domu i nagle wejdzie Awaria to nasze rozstanie będzie tylko i wyłącznie Twoją winą… [Muttering saxophone solo] Timbuktu Dreams powinno być drugim singlem. Pomimo podobieństw do Wedding Day tutaj mamy trochę bardziej mniej mroczną historię i myślę, że ludzie na całym świecie ją pokochają. Bo ludzie lubią takie piękne historie miłosne. Dieta też odwaliła kawał dobrej roboty na tej harmonicje w pierdlu! Podejmowanie się coveru Niny było bardzo ryzykowne. Ale Tobie ten cover wyszedł bardzo dobrze. Może dlatego, że bardzo dobrze zamyka on ten piękny album? Ta piosenka idealnie wpasowała się w 'The Groove Garden'. W końcu doszedłem do samego końca! Każdy mi powtarzał, że im będę starszy tym trudniej będzie mi dojść ale nie chciałem mu wierzyć aż tu nagle przyszło mi komentować Twój album i przekonałem się na własnej skórze… :( Bardzo dziękuję Ci za ten krążek. To jest kawał świetnej roboty. Począwszy od grafiki na tekstach kończąc. Uświadomiłeś mi też, że już nigdy nie wydam nieczego ze swoimi tekstami bo przy tych tutaj aż wstyd pokazywać swoje wypociny. [Muttering saxophone solo] Spokojnie mogę ocenić ten album na Exile/10 :3 [Humming Outro]

1 osoba uważa tę wypowiedź za fajną!
avatar
Troye Skarsgard maniak: PS Troya jest na pewno z Ciebie dumna :) 09 marca 2016


avatar
 
Tak trochę wow, jasna cholera!!! :O

1 osoba uważa tę wypowiedź za fajną!


avatar
 
Tak, to jest zdecydowanie w takim najpozytywniejszym znaczeniu tego słowa :3

1 osoba uważa tę wypowiedź za fajną!


avatar
 
Kazałaś nam czekać na swój nowy album 5 lat, a ja przez 5 lat zasłuchiwałam się w Twoim poprzednim krążku. Teraz wracasz do nas z płytą, która naprawdę nie jest łatwa w odbiorze. Słychać emocje, jakie przelałaś na te utwory i momentami z trudem można się powstrzymać od uronienia łzy. Tak tragiczna momentami historia (mówię tutaj o piosence, w której śpiewasz o utraconej ciąży) nie pozostawia słuchacza obojętnego. Mental Ghetto świetnie obrazuje część obecnego społeczeństwa, gwiazd show biznesu. Wspaniale ubrałaś w słowa sytuację, którą łatwo da się zaobserwować. Jestem wielką fanką piosenki otwierającej płytę, bo nie dość, że świetnie śpiewasz, to i raperka z ciebie bardzo dobra! Lirycznie najbardziej podoba mi się King In Exile oraz Battle Without Honour, które dobitnie pokazują to, jak to, w co wierzą ludzie wpływa na nich i ich zachowania. Myślę, że Wear Flowers In Your Hair towarzyszyć będzie zarówno mi, jak i wielu innym Twoim fanom w chwilach, kiedy sytuacja wydaje się beznadziejna, bez wyjścia… Mimo iż muzycznie album ten jest bardzo bogaty w różne instrumenty, jest miesznaką gatunków, to jednak największym jego atutem są Twoje teksty - czasem poetyckie i pełne metafor, a czasem dobitne i ukazujące wprost to, czym chciałaś się podzielić ze słuchaczami. Mogę śmiało powiedzieć, że jako jeden z singli chętnie widziałabym Boys From The Hood, bo naprawdę nie mogę się oderwać od tej piosenki, która chyba jest najbardziej przebojowa z wszystkich kompozycji. Cóż, jak już mówiłam - The Groove Garden jest strasznie wymagającym wydawnictwem i z pewnością nie każdy go zrozumie, nie każdy będzie chciał go zrozumieć, czy może nawet nie będzie chciał spróbować odnaleźć coś dla siebie, ale chyba jednak największym Twoim sukcesem będzie, jeżeli ktoś przekona się, że Twoja sztuka jest naprawdę o czymś, nie jest kolejnym, że tak powiem mental ghetto. Czekałam na to 5 lat i powiem Ci tyle - jeżeli za każdym razem mam dostawać od Ciebie coś tak ciekawego oraz interesującego, to ja mogę czekać tyle czasu za każdym razem. Cieszę się, że udało Ci się wydać tak dopracowaną płytę i tak wspaniałą, bo zarówno teksty jak i brzmienie tego krążka przenosi nas w świat, o którym tak pięknie opowiadasz. Gratuluję płyty jeszcze lepszej niż debiut!

1 osoba uważa tę wypowiedź za fajną!
avatar
Liv Orthe : *popcorn* 07 marca 2016
avatar
Mambo Mynatt (dezaktywowana) : No w sumie nie, dostałam duży spadek, ale wciąż nie wiem co zrobić z ziemniakami, więc kc za to i za tego komcia też, to jest jak kiełbasa na żołądek Hiv Whorthe 07 marca 2016
avatar
Liv Orthe : zjadłabym kiełbase 07 marca 2016
avatar
Dita (dezaktywowana) : ty nią jesteś 07 marca 2016
avatar
Liv Orthe : jutro jest wtorek, mogłabym jutro jeść kiełbase z kimś, gdyby do mnie przyjechał :[ 07 marca 2016


avatar
 
ekhem, ekhem, próba mikrofonu. nieserdecznie nie witam wszystkich tutaj zgromadzonych. miało mnie tu nie być, ale niestety przebywanie na wieczność w piekle jest NIEMOŻLIWIE NUDNE i stwierdziłam, że jeżeli wypiję jeszcze chociaż jedną herbatkę z adolfem i benito, to zwariuję. dlatego też dałam dupy zgadałam się z luckiem, że pozwoli mi posiąść ciało dity i naprawić błędy z życia na ziemi, jakimi było uganianie się za niegodnymi brytyjskimi ponurymi pedałami i tym razem zabrać się za estońskich 8) niestety w ciele dity wytrzymałam tylko parę vdni, bo stężenie frajerstwa jest zbyt silne i za chwilę zabieram się znowu do siebie, ale jak już tu jestem, to postanowiłam zarzucić supi komciem. część konstruktywna: gunwo, 0/10. część niekonstruktywna: może i nie mam pojęcia o tym, co się działo na wl w ciągu, powiedzmy, ostatnich 5 vlat, ale nie muszę tego wiedzieć, żeby powiedzieć, że to jeden z najlepszych albumów wydanych w tym czasie. chyba wybaczysz mi to, że nie będę się spuszczać, bo wiesz, że nie potrafię, ale największym komplementem i plusem powinno być to, że w kulturze wydmuszek i przerostu formy nad treścią (której nie ma), potrafisz zrobić coś zarówno ciekawego, jak i szczerego i porządnego jakościowo. zrobić taki album jest o wiele trudniej, niż się może wydawać i potrzeba do tego talentu, wyczucia i inteligencji, żeby rzeczywiście sklecić coś, co przedstawia sobą jakąś wartość bez uciekania się do słów, których nikt nie rozumie i konceptów z rzyci wyjętych i przemielonych przez pięć gardeł. można też nagrać album o jedzeniu jako ludziach. bardzo mnie jara ten miszmasz, tu marudzenie o zbieraniu bawełny, tu wynurzenia emocjonalne, tu disski na showbiz i nawet, jak kraczesz o czymś mniej zobowiązującym, jak pukanie brudasów i nazywasz to śpiewem, robisz to w tysiąc razy lepszej formie niż 90% osób, które nie kraczą o niczym innym. oczywiście wyświadczam ci tym komciem niedźwiedzią przysługę, ponieważ jeżeli ktokolwiek, będący osobą trzecią, przeczyta go, zacznie się zastanawiać, za czym tak sram, skoro a) ten album nie ma interesującego konceptu, b) nie ma tu nic odkrywczego i rewolucyjnego, a innych to krytykujesz, c) narzygałaś tym tekstem i jeszcze piosenki wypociłaś, chyba nie sądzisz, że ktokolwiek ci to przeczyta i co, pewnie myślisz, że ludzie będą ci walić komcie jak przy new romantic? niestety bądź stety, w tym tkwi tego siła, ale nie wszyscy to zrozumieją. to jest pierwszy i jedyny aż tak pozytywny komentarz, który w nieżyciu napisałam, w mojej głowie brzmiał lepiej i konkretniej, ale i tak dostałaś więcej, niż zasługujesz. chyba umyję teraz zęby piekielną pastą, by nie dostać próchnicy. było dla mnie zaszczytem poprawiać ci past simple na past perfect w tekstach piosenek. pozdrów swoją matkę w niebie, niech kiełbasa będzie z tobą, xoxo :*

2 osoby uważają tę wypowiedź za fajną!
avatar
Mambo Mynatt (dezaktywowana) : To jest takie piękne, że nawet nie zwrócę uwagi na Twoje problemy z postrzeganiem w rzeczywistości, które towarzyszą Tobie nawet w niebie. No takiego komentarza to ja nie oczekiwałam, wolałam coś dłuższego i mądrego jak New Romantic, zadziwia mnie, że nagle po śmierci mówisz ładne rzeczy i omg to jest takie wzruszające, że aż mi wody odeszły, a nawet nie jestem w ciąży. Kc, nie pozdrowię bo ja żyję i ona jest w piekle, niech kiełbasa będzie jednak z Tobą. *cmok* 07 marca 2016
avatar
Liv Orthe : po śmierci mogę mówić ładne rzeczy, bo już nie muszę się bać, że trafię do nieba 07 marca 2016
avatar
Mambo Mynatt (dezaktywowana) : Bo już w nim jesteś 07 marca 2016
avatar
Liv Orthe : boat yourself further 07 marca 2016
avatar
Liv Orthe : a w ciąży to ty już lepiej nie bądź, bo znowu wyplujesz z siebie czarne dziecko… 07 marca 2016