wonderlife.pl - Zostań gwiazdą
NIE MA CZASU NA KARIERĘ, BO ZAJMUJE SIĘ KOTEM!
Czas 01 września 2018 Kategoria Plotki
Tagi kot | osi | bryan graves


Gwiazdy już od bardzo dawna przyzwyczajały nas do swoich przedziwnych zachowań. Innym odbijało na widok ciuchów i biżuterii, drugim na widok fejma z branży, trzecim na punkcie swojego wyglądu, a kolejnym na punkcie zwierząt. Do tego ostatniego grona zdecydowanie można zaliczyć Bryana Gravesa, co pewnie okaże się szokiem dla wielu. Czemu? Już biegniemy z wyjaśnieniami!

Kilka tygodni temu nasza prasa podawała o zaręczynach Bryana z partnerką, Claire Reveiller. Donosiliśmy też o tym, że aktor postanowił powrócić do czynnego brylowania na salonach, co z biegiem czasu okazało się niezłym kłamstwem. Bo dosłownie po tygodniu ciężkiej pracy, Bryan doszedł do wniosku, że to koniec i zaszył się w swojej brytyjskiej posiadłości, nie dając znaków życia. Zaniepokojeni tym faktem fani gwiazdy postanowili, że osobiście sprawdzą, co u Gravesa słychać. Przez bite dziesięć godzin(!) koczowali oni pod rezydencją Bryana, niektórzy wycieńczeni, bez jedzenia i picia. I gdy większość myślała, że poświęcenie piorun strzelił, ku ich oczom ukazała się sylwetka aktora z… małym kotkiem na rękach. Co najdziwniejsze w tym wszystkim okazało się, że zwierzątko ubrane było w różową sukieneczkę, z mnóstwem spinek i gumek we włoskach. Myślano, że cały ten 'cyrk' to zasługa wnuków Bryana, lecz nie. Fani twierdzili zgodnie, iż od rana w domu gwiazdy nie było żadnego dziecka. Postanowiliśmy zbadać to dziwne zjawisko i doszliśmy do źródeł. Od miesiąca Graves jest w posiadaniu 10-tygodniowego kota perskiego, o przesłodkim imieniu Lucynka. Podobno zwariował on do tego stopnia, iż zapowiedział szefom swojej wytwórni, że nie wraca do pracy i bierze L4. A na pytanie, co mu jest, odpowiedział: Nie mam czasu na pracę, zajmuje się kotem!

Wszyscy znajomi i rodzina zgodnie oświadczyli, iż Bryan zwariował na punkcie kota. Zaniepokojona jest też narzeczona aktora, Osi, która boi się o swoją pozycję w związku. Zdradziła naszemu informatorowi, że codziennie jak wraca z pracy widzi Bryana noszącego kota na rękach, karmiącego go z butelki i drapiącego po brzuszku, a jak przychodzi wieczór czesze go i układa spać na poduszce pośrodku nich. Podobno, a w sumie to na pewno zakupił mu nawet ubranka na każdą porę roku. Zgodnie można stwierdzić, iż odbiło mu na stare lata albo… to efekt odezwania się w nim potrzeby bycia ojcem.

Myślicie, że Bryan mógł naprawdę zwariować? A może to tylko chwilowe? Czy Osi może się bać o pozycję w związku?




 
avatar
 
Myślę, że Osi bać się nie musi o pozycje w związku, na jej miejscu bałabym się, że facet mi się zabarykadował z powodu kota. Nawet jeśli to to jest rasowe i stąd te całe gadżety, to jednak niepokojące będzie, jeśli to nie jest kryzys wieku średniego tylko z kotem to tak na serio.



avatar
 
Lucynka jest piękna i to jedno z lepszych imion dla kota jakie widziałam, ale brakuje dobrych filmów, także Bryan, kota w nosidełko i do roboty, do roboty!



avatar
 
stary, dla takiego kota sam bym wziął wolne. ale to nie zmienia faktu, że filmy same się nie zrobią, więc do roboty! ps polecam się jako opiekunka, nie szukam wysokich zarobków, ale ewentualny dach nad głową i domowy obiad biorę od ręki



avatar
 
przepraszam kochani, ale od jakiegoś czasu ogólnie żyłem w błędzie, że już nie jesteście razem omg XD uważam, że zauroczenie Lucynką jest tylko chwilowe i szybko minie!



avatar
 
Jakbym miala kota to tez bym sie nim tak zajmowala. Ale mam tylko Tylera…



avatar
 
to ja w pracy

avatar
Liv Orthe : dziś matyldzia ugryzla mnie w palec kiedy jadlyśmy chrupki mniam mniam 01 września 2018


avatar
Osi  
 
Najbardziej niepokoi mnie to, że Lucynka ma drapanko po brzuszku a ja już niebardzo :(

avatar
Bryan Graves : Dobrze, dziś wieczorem i ciebie podrapię! 01 września 2018
1
avatar
Osi : Dziękuję łaskawco! 01 września 2018


avatar
 
Lucynka?! To zdecydowanie najsłodsze imię dla kotka, jakie w życiu słyszałam. Jeśli dbanie o tą małą istotę sprawia mu przyjemność, to śmiało, niech to robi. Myślę, że ma na tyle oleju w głowie iż nie zwariuje totalnie na jej punkcie i wkrótce wróci do normalnego stanu. Gdybym dostała takiego kiciusia, sama oddałabym mu się w całości na co najmniej kilka tygodni…